CBD w walce z depresją

Skuteczność CBD w depresji/ wywiad

Wywiad z Panią Anną o skuteczności CBD w walce z depresją.

Magda Wielgołaska: Pani Anno, skąd dowiedziała się pani o konopiach?
Pani Anna:
O konopiach dowiedziałam się w momencie kiedy moja mama zaczęła zamawiać je u Was dla babci. Wcześniej słyszałam, że te produkty zostały wprowadzone na rynek polski, jednak taki bezpośredni kontakt pojawił się właśnie wtedy, kiedy babcia zaczęła je stosować.

Babcia chorowała na raka, ale miała też wiele innych przypadłości: silną depresję, nerwicę, bóle nóg, kręgosłupa. Naprawdę dużo miała różnych dolegliwości. Moja mama była osobą, która miała z babcią bezpośredni i częsty kontakt i to od niej słyszałam bardzo dużo dobrego na temat działania olejku konopnego. Mama mówiła, że babcia czuje się po olejku dużo lepiej. Wiosną i w czasie wakacji, czyli w trakcie zażywania olejku, babcia nie przyjmowała już żadnych leków, a również lekarze odradzili chemię. Stąd wszystkie pozytywne  zmiany, które obserwowaliśmy mogły być wyłącznie efektem stosowania konopi.

Czymś co było dla nas takie znaczące, był fakt, że babcia zaczęła wychodzić ze swoim psem na spacery, co przestała robić ze względu na ogromny ból oraz bardzo obniżony nastrój i złe samopoczucie. Kondycja babci poprawiła się na tyle, że już zaczęła z pieskiem wychodzić. Jej samopoczucie było lepsze. Kiedy ja zachorowałam to również doszłyśmy z mamą do wniosku, że takie produkty mogą pomóc również mi. 

MW: Z czym się pani mierzyła w kontekście swojego stanu zdrowia? 
PA:
Na początku 2018 roku urodziłam dziecko i zaraz po urodzeniu, dwanaście dni później zmarła moja babcia. To było bardzo dużo dobrych emocji i tych złych jednocześnie. Natomiast dokładnie w czerwcu zgłosiłam się pierwszy raz do psychologa, po tym jak na wakacjach, które spędzaliśmy nad morzem z dziećmi - miałam taki silny incydent. Dostałam ataku paniki. Zaczęłam się dusić, nie mogłam oddychać. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że tak wygląda atak paniki. Zgłosiłam się na pogotowie. Pani doktor przeprowadziła ze mną dosyć szczegółowy wywiad lekarski i poleciła mi, żebym po powrocie do domu zgłosiła się do psychiatry albo psychologa.

Za namową mojej przyjaciółki, która również zmaga się z depresją - poszłam do poradni i zaczęła się psychoterapia, ale zaczęły się pojawiać również inne dolegliwości: kołatania serca, takie bardzo bardzo silne arytmie, utrzymujące się duszności. Nie były to chwilowe ataki paniki, tylko takie, które potrafiły trwać cały dzień. Było to na tyle uciążliwe, że uniemożliwiało mi codzienne funkcjonowanie. Jako dziecko przeszłam operację serca. W związku z tym te dolegliwości wzbudzały u mnie jeszcze większy niepokój. Wszystko się bardzo nakręcało. W czerwcu też miałam wizytę u kardiologa, u którego robiłam sobie takie profilaktyczne badanie. Przedstawiłam mu całą sytuację. On potwierdził, że z sercem jest wszystko w porządku, a też zalecił udanie się do poradni psychologicznej.


MW: Pani mama skontaktowała się z nami jesienią, czy wtedy wydarzyło się coś szczególnego?
PA:
Tak. Cały czas byłam i jestem w procesie psychoterapii, ale właśnie jesienią w październiku a psychoterapię coś takiego się stało, że nastąpiło załamanie kompletne. Tak jakbym przestała cokolwiek kontrolować i wszystkie objawy, o których wcześniej wspominałam, zaczęły się pojawiać jednocześnie.

Organizm pod wpływem ogromnego stresu zareagował z dużym opóźnieniem. Urodziłam, wprowadziliśmy się do nowego domu - z jednej strony mega radość, ale też trochę stresu, masa nowych obowiązków, niepewna sytuacja w pracy - oczekiwanie na przedłużenie umowy… moja ukochana babcia zmarła. Ja sobie kompletnie nie mogłam z tym poradzić, natomiast życie toczyło się dalej. Mam dzieci i jest też dużo radosnych momentów i tak jakby odwlekałam żałobę. Z panią psycholog doszłyśmy do wniosku, że możemy pewne rzeczy stłumić w głowie, a ciało jednak zawsze się odezwie i ono zaczęło się odzywać i to w taki sposób, że to już były ataki paniki dwa razy dziennie, trzy raz dziennie, w nocy. Mąż mnie uspokajał, bo wiedział, że to nie jest nic groźnego. Pani psycholog też mi tłumaczyła, że od tego się nie umiera. Natomiast kiedy te ataki paniki następowały w nocy, ja byłam bliska wezwaniu pogotowia. Taka noc była przekreślona. Dzień po takiej nocy również był skreślony. To było bardzo duże fizyczne wykończenie. Było to potwornie uciążliwe, bo jednak cały dzień musiałam opiekować się małym dzieckiem, gdzie w takiej sytuacji trzeba wykonywać wszystkie czynności normalnie, nie można przecież dziecka odłożyć, żeby sobie leżało.

To załamanie było okropnym doświadczeniem, takim mocnym rozregulowaniem emocjonalnym. Doszedł taki nieustanny płacz no i na jednej z wizyt już powiedziałam pani psycholog, że sama jestem zdecydowana na farmakologię i wtedy też moja mama zaproponowała, że mogłybyśmy od pani zamówić ten olejek konopny CBD. Ja w ogóle jestem taką osobą, która nie przepada za zażywaniem leków. Jestem w stanie męczyć się dwa dni z bólem głowy i niczego nie biorę. Nie wynika to z przekonań, mam po prostu taką przypadłość. W związku z tym zawsze kiedy mam coś przyjmować to pięćset razy się zastanowię. Natomiast byłam już w takim stanie, że chciałam spróbować wszystkiego co mogłoby mi pomóc. Zamówiłyśmy olej.

MW: Miała pani jakiś oczekiwania co do działania olejku, czy jakieś wątpliwości w związku z jego braniem?
PA:
Nie bałam się tego w żaden sposób. Wiedziałam, że babcia zażywała olejek i był skuteczny. W jednoczesnym czasie zaczęłam przyjmować olejek i antydepresanty.
Pierwsze dwa tygodnie były trudne, ale wiedziałam, że tak może być w związku z początkową fazą przyjmowania antydepresantów. Olejek brałam dokładnie według rozpiski, którą od pani dostałam. Z czasem wszystko zaczęło się uspakajać. Największą zmianę zaczęłam zauważać wieczorami i to jest dla mnie zmiana najbardziej znacząca, bo wiadomo, że w ciągu dnia jest jakiś stres, emocje, dwoje dzieci, więc zawsze się coś dzieje. Organizm nie ma możliwości całkowicie się wyciszyć. Zanim zaczęłam brać olejek i leki - wieczory były okropne. Następowało nagromadzenie wszystkich złych rzeczy.

W ciągu dnia byłam w stanie zająć się czymś i to złe samopoczucie jakoś odgonić, natomiast wieczorem, kiedy już miałam czas wolny, to następowało takie wyładowanie emocjonalne. Kładliśmy się, ja miałam tak strasznie natrętne myśli, że nie byłam w stanie się od nich uwolnić. Wkręcałam się w te myśli i to powodowało duszności i kołatanie serca trwające kilka godzin.

Po rozpoczęciu kuracji moje wieczory zaczęły być spokojne. Od dawna nie miałam takiego uczucia, że mogę się spokojnie położyć, poczytać, obejrzeć serial z mężem. Wcześniej też mieliśmy taki zwyczaj, że ze starszym synkiem graliśmy sobie w  planszówki. Natomiast kiedy miałam gorszy okres to ważne było dla mnie to, żeby żadne bodźce do mnie nie docierały, żebym mogła się wyciszyć, w związku z tym przestaliśm grać.

MW: Czy w trakcie przyjmowania olejku pojawiły się jeszcze inne zmiany?
PA: Tak. Teraz też zaczynam nadrabiać jeśli chodzi o wagę, bo zaczęłam jeść. Wtedy przez stres totalnie zanikła mi ochota na jedzenie i robienie tego jedzenia. Trudność sprawiały mi takie podstawowe czynności w domu jak robienie posiłków, mycie się nawet. Tragedia. To jest niesamowite jak myśli w głowie potrafią terroryzować. Myślę, że byłam o krok od tego, żeby przestać wychodzić z łóżka.
Dzieci na szczęście dają mi radość, uspokajają mnie. Na szczęście nie miałam takich problemów z opieką, to mnie bardziej ratowało. Teraz malutka jest większa, także wszystko co jest związane z opieką nad nią również daje mi bardzo dużo radości. Poprawa jest ogromna.

MW: Wspomniała pani, że stosowała się do rozpiski odnośnie dawkowania, czyli olejek bez przeszkód udaje się pani brać regularnie?
PA:
Tak. Poza tym to, co jest dla mnie takie ważne, to to, że przez przyjmowanie tego olejku, które jest regularne faktycznie co 8 godzin, powstał w moim życiu pewien rytuał. Ostatnią dawkę biorę o 22:00. Idę do łazienki, biorę kilka kropelek olejku konopnego, na spokojnie dokonuję pielęgnacji ciała. Kładę się do łóżka i po tych kroplach czuję się taka wyciszona.
Poza wieczornym rytuałem pojawiła się też taka regulacja innych pór dnia. Około 14 biorę krople w południe i bardzo tych godzin pilnuję, żeby wszystkie wyjścia i posiłki były też do tego dopasowane.

MW: Jak pani ocenia swój stan teraz i wcześniej, przed rozpoczęciem kuracji?
PA:
Dla mniej najbardziej uciążliwe były objawy fizyczne. One praktycznie ustąpiły, nie całkiem jeszcze, ale w bardzo znacznym stopniu. Ale w skali od jeden do dziesięć ich nasilenie oceniam teraz na 3. Wcześniej było 10. Natomiast nadal jestem w procesie psychoterapii i bardzo się na tym procesie skupiam, żeby sobie wszystko uporządkować. Bałam się przede wszystkim tego, że to mogą być problemy kardiologiczne. Na szczęście trafiłam na kardiologa, który patrzy na takie objawy szerzej. Uspokajał mnie, że teraz jest bardzo dużo przypadków depresji, że to są takie klasyczne jej objawy. Namawiał mnie do terapii i faktycznie pomimo tego, że niektóre z objawów od czasu do czasu pojawiają się w ciągu dnia, to już wiem, że to nie zagraża mojemu życiu. Wiem że to są normalne objawy ciała na to, co dzieje się w głowie. Na psychoterapii rozmawiamy o tym, że często hormon stresu wydziela się nie tylko w realnej sytuacji stresu, ale też wtedy, kiedy ja sobie coś wyobrażam. Staram się też teraz, kiedy takie negatywne myśli nadchodzą, nie zrywać się i nie wymyślać sobie zajęć, bo to też było bardzo wyczerpujące.

Wydaje mi się, że przez ten rytuał z konopiami mam taką regulację dnia. Czekam na te pory podania. Dodatkowo psychoterapia bardzo mi pomaga. Mogę powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze w stosunku do tego co było.
Jednak wiem, że jestem jeszcze w procesie. Ja zawsze byłam bardzo aktywną osobą: siłownia, snowboard. Wszędzie mnie było pełno. Z mężem jeździmy w amatorskich rajdach samochodowych i to jest ważny aspekt mojego życia, nasza wspólna pasja. Depresja sprawiła, że przestałam wsiadać do samochodu rajdowego. Pojawiła się blokada. Na wiosnę, w lecie będę się do tego starała wrócić, bo dawało mi to ogromną frajdę i taką pozytywną adrenalinę.

MW: Będziemy pozostawać w kontakcie i mam nadzieję, że będzie mogła pani wrócić do swojej pasji. Z tego co pani mówi, słyszę też, że kluczową rolę odegrało wsparcie ze strony bliskich i specjalistów. 
PA:
To prawda. Mam ogromne szczęście. Gdyby nie moja przyjaciółka, która ma podobne doświadczenia, to nie wiem czy zdecydowałabym się na terapię. Trafiłam też na dobrych specjalistów. Mam bardzo duże wsparcie ze strony męża. Generalnie depresja sprawiła, że odkryłam też to co dzieje się z ludźmi na około. Jestem w dosyć pozytywnym szoku. Mamy dosyć wąskie grono przyjaciół, których znamy od dziecka, rozmawiamy na setki różnych tematów. Mamy też grono znajomych związanych z tymi rajdami, w których bierzemy udział. To są osoby połączone wspólną pasją i z bardzo różnych środowisk.

Ostatnio mieliśmy w domu imprezę urodzinową męża i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że wśród naszych znajomych osoby mają również różne problemy na tle psychicznym, że możemy o tym porozmawiać, wymienić się doświadczeniami. Chodzimy na terapię, leczymy się, chodzimy do psychiatr i możemy o tym swobodnie porozmawiać. Na tej imprezie 50% osób podzieliło się takim doświadczeniem. Wiem, że są ludzie, którzy się tego bardzo wstydzą, żeby powiedzieć, że na przykład chodzą do psychiatry, ale coraz częściej słyszę, że masa ludzi ma takie problemy, trzeba się przełamać, może się okazać, że ktoś obok ma podobnie i potrzebuje takiej rozmowy.

Inna sprawa to koszty takiej terapii, państwowo ciężko się dostać, długo się czeka. Ja mam takie szczęście, że mnie na to stać prywatnie. Domyślam się, że są takie osoby, których nie stać i w związku z tym nie zgłaszają się nigdzie po pomoc.

MW: Na bazie swoich doświadczeń, co poleciłabym pani zrobić osobie, która ma depresję i chciałaby sobie jakoś pomóc?
PA:
Najpierw specjalista. Polecałabym też sięgnięcie po olejek konopny z CBD, bo ma to działanie doraźne, ale też takie długofalowe. Dwa razy wzięłam taką dawkę jaką pani polecała jako dodatkową, ratunkową - w sytuacji, kiedy zdarza się taka kumulacja objawów depresji i faktycznie to pomogło. Poleciłam też Wasz olejek konopny przyjaciółce, która mnie wsparła, a która sama ma podobne problemy. W ciężkich przypadkach myślę, że osoby muszą sięgnąć także po wsparcie farmakologiczne. Tak więc radziłabym sięgnąć po różne rozwiązania.

MW: Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że uda się pani wrócić do rajdów.
PA:
Również mam taką nadzieję, bardzo dziękuję.




Zdjęcie Jessica Rockowitz na Unsplash